sobota, 17 października 2015

Doba jest za krótka

Kompletnie nie mam na nic czasu...
Tak wiem zaniedbalam bloga, ale naprawdę mam tyle zajęć że nie ogarniam. Dziś w końcu po całym tygodniu mogłam się wyspać.

Nie trzymam się diety, ale też nie przejadam się tylko popełniam największy błąd a mianowicie ostatni posiłek jem przed snem krótko...Nie wiem, nie umiem się powstrzymać, ale obiecuje że dziś już tak nie zrobię...wypije herbaty lub mnóstwo wody może pomoże.
Dziś idę z kumpelą na siłke bo wczoraj rozmawiałyśmy dużo i ona też chcę schudnąć więc obie będziemy się wspierać. To chyba dobry pomysł. Od teraz zero słodyczy i tylko troszkę jedzenia oczywiście zdrowego. W sumie to po ostatnim moim nie trzymaniu się zasad boję się wejść na wagę..  ; (( wiem jestem grubą świnią .

Oczywiście więc nie napiszę bo mnóstwo zajęć znów na mnie czeka ; (( trzymajcie się

czwartek, 8 października 2015

...

Hey od razu muszę przeprosić Was za moją nieobecność, po prostu nie miałam na nic czasu. Rozpoczęłam rok akademicki i muszę sobie wszystko poukładać. Jak dieta?. Nawet nie zapisuję tego co jem, a jem sporo...może to przez nerwy i stres, nowe otoczenie, nowi ludzie, nie wiem, ale czuję się jak tłusta swinia i nie umiem nie myśleć o jedzeniu nie wiem co się ze mną dzieje ; (( straszne uczucia a jest ono tylko i wyłącznie moją winą. Potrzebuję cholernie mocnego kopa, którego nie ma kto mi dac. Czuję się podle i samotnie. Ale cóż nikt nie mówił że w życiu będzie łatwo. Obiecuję że w ten weekend nadrobie wasze blogi !!. Teraz uciekam czytać... trzymajcie się chudzinki ; *

sobota, 3 października 2015

Poległa

Brak mi słów...post będzie krótko bo niestety nie mam dużo czasu. A więc rozpoczęłam studia...cały czas w głowie mi siedzi jedna dziewczyna z mojej grupy, dlaczego?. Bo na jej ręku zobaczyłam bransoletkę...drobniutnki motylek na czarnym sznureczku, myślicie że może to coś znaczyć?. Że mogę nie być w tym sama?. To mi nie daje spokoju.
Dobra a teraz do rzeczy.. zawalilam, zawslilam i zawalilam. Czwartek i piątek były straszne, jadłam, dużo jadłam i zle rzeczy aż wstyd się przyznać, nawet boję się policzyć kalorie. Wiedziałam że ta dobra passa minie ale nie sądziłam że po 6 dniach...w sumie mogłam się tego spodziewać bo zawsze przed okresem mój apetyt wzrasta trzy krotnie i tak było i tym razem, a ja się nie opanowałam, uległam...jestem tłustą świnią, a i tak wpiepszam wszystko... ; ( załamka. Dziś impreza (18kuzyna) postaram się nie jeść dużo, na pewno będą owoce co mnie satysfakcjonuje bo to lepsze niż ciasta i torty.
Dobra na dziś koniec bo czas mnie goni.
Muszę szukać motywacji ; (((

Pozdrawiam wytrwałe motylki ; *

środa, 30 września 2015

Wciąż walczę...

Witam
Sama nie wiem od czego zacząć, może od tego że bardzo wam dziękuję za miłe słowa w komentarzach bo naprawdę są dla mnie mega motywacją. Jedna z Was nawet nazwała mnie motylkiem, daleko mi do tego ale chcę o to walczyć i wygrać tą walkę bo za dużo było już porażek. Co do moich bilansów to muszę Wam powiedzieć, że sama nie wiem jak daje radę tyle jeść, zawsze odpadalam po pierwszych dniach, ale nie chcę Was zawieść. Jakoś nie czuję się głodna, a jak mam na coś ochotę to tłumacze sobie, że to tylko ochota, a jak zjem trochę to będzie napad, potem staram się coś robić i chęć na to mija, sama sobie się dziwię bo jedząc wczorajszy obiad miałam wyrzuty sumienia że to jem, ale musiałam bo rodzice też byli przy stole. Postawiłam sobie limit 500kcal dziennie i jakoś nie mam z tym problemu, nie wiem co się ze mną stało, ale wydaje mi się, że to Wasze blogi które czytam tak na mnie działają za co Wam BARDZO DZIĘKUJĘ!!!!!. Ważenie 05.10 i nie chcę łamać tego postanowienia żeby się później nie rozczarować. Boję się że w sobotę polegne bo idę na 18, a wiecie doskonale ile jest jedzenia na tego typu imprezach, a znów jak nic nie będę jeść to będą sypać się od wszystkich pytania, i pouczenia czego nienawidzę. Wiem że jak zacznę jeść normalnie to nie skończę...Jakoś będę musiała dac radę.. ; / A teraz....bilanse:
29.09
- kluski ziemniaczane 200kcal?. Nie mam pojęcia ile kcal, było ich nie wiele, jakieś 2 może 3 łyżki sobie nałożyłam. 

30.09
- frytki z maca małe 240 kcal... chikkera oddałam koledze z czego jestem zadowolona; ). 
- jabłko 45 kcal
Razem: 285/500
+ basen

Dziś już nie będę zanudzac bo jestem mega zmęczona a jutro znów ciężki dzień.

P.S. Chyba powinnam ćwiczyć, wiem leniwa jestem ; ( .

Trzymajcie się chudzinki ; *

wtorek, 29 września 2015

Oby do przodu

Planowałam, że posta dodam wczoraj wieczorem, ale niestety nie miałam możliwość. Jak to robię to chcę być sama, tak żeby nikt o blogu nie wiedział. Jak to mówią " im mniej wie, tym lepiej śpi " ; ) Z wczoraj zadowolona, ale wciąż nie przestaje myśleć o przed wczorajszym piwie, chipsach i eklerach wrrr to minęło i trzeba ruszyć dalej!!. Okay już ogarniam się. Poniedziałek minął moim zdaniem niespodziewanie dobrze, a więc nie byłam głodna wgl ( nie myślcie że głodówka bo aż tak dobrze nie było i pewnie szybko nie będzie) do momentu kiedy Mamusia nie ugotowala pierogów, które są dla czymś nieziemsko dobrym, ale nie.... byłam silna, potem wchodzę do pokoju a tam na stole stoi talerz pełen pysznych domowych krokietow. Siedziałam i patrzyłam na nie jak idiotka, ochota była ogromna, już miałam sobie nałożyć, ale się cudem opamietalam i sprawdziłam ile taki jeden może mieć kalorii, przerazilam się, pobieglam do kuchni po inne jedzenie. Bilans:
28.09
- 3 jabłka 126 kcal
Razem 126/500

Już nie mogę doczekać się poniedziałku i ważenia, ciekawe czy uda mi się osiągnąć mój malutki cel ; /.

I to tyle z paplania na ten moment, może wieczorem wstawię dzisiejszy bilansik, oby nie zawiódł.

Pozdrawiam i powodzenia kochane ; *

poniedziałek, 28 września 2015

Beznadziejnie?....

Post miał być wczoraj, ale nie mogłam pisac przy znajomych ( opowiem później). A więc wczoraj prawie cały dzień albo książka, albo nerwy na internet który zawsze kiepsko działa wtedy gdy jest potrzebny... nie dawno wróciłam od Cioci do której pojechałam na rolkach (około 5km), ale wróciłam już z rodzicami..lenistwo?. Lubię tam jeździć z jednej strony no np dziś przywiozlam sobie mnóstwo pysznych jabłek, miętę i sałatę ( jeszcze wszystko świeże z ogrodu) ale niestety Ciocia zawsze ma ogromne ilości słodkości, oczywiście pierwsze co jak dziś usiadłam pod nos zostały podsuniete mi murzynki które uwielbiam, ale mają mnóstwo cukruuuu i nie wiem jak ale udało mi się odmówić i nie wciągnąć nic słodkiego...Ale z jabłkami nie było tak dobrze, wszamałam od razu 2 ..przez co przekroczylam bilans ; ((. Właśnie bilanse:
26.09
- owsianka 145 kcal
- 5 orzechów laskowych 40 kcal
- pół bułki orkiszowej 70 kcal
- kromka pieczywa chrupkiego 23 kcal
Razem: 278/500 w sumie sama nie wiem jak tak wyszło, nie byłam głodna?. Dziwne.
+ basen

27.09
- płatki kukurydziane z jogurtem naturalnym 166 kcal
- warzywa i udko z kurczaka na parze 200 kcal
- buraczki ( takie ze słoiczkaka zaprawione) 55 kcal
- malutki ziemniak+ 2 ogórki kiszone 50 kcal
- kromka chrupkiego pieczywa 23 kcal
- nadprogramowe 2 jabłka 188 kcal
Po tym wszystkim przejmowalam się trochę jabłkami, ale tylko do momentu gdy znajomi zaproponowali zeby jechać całą, starą ekipą na basen, byłam w niebo wzieta...aż po basenie wymyślili żeby wypić razem, szukałam wymówki dla nich ale nie udało się : (((( dobra piwo bym przeżyła ale do bilansu musimy dopisać 4 piwa!!!. O_O i właśnie potem do tego zajadanie się tymi obrzydliwymi i tlustymi chipsami i eklerkami ... Nie mam pojęcia ile tego zjadlam, ale pewnie wszystkiego razem było jakieś 3 tysiące kalorii bo piwo to bomba jak i cała reszta. Nawet boję się to podliczmyć. Tych dodatków najbardziej nie mogę sobie wybaczyć, nawet po przebudzeniu przez głowę przeleciała mi myśl głodówki, ale to jednak nie jest dobry pomysł bo potem mam napad murowany ( o ile na glodowce dałabym radę, a raczej wątpię) więc zrealizuje urodzony już wczoraj pomysł. Cały dzień same jabłka będę jeść i pić wczoraj przygotowaną wodę z cytryną i miętą. Myslicie, że to dobry pomysł?.

Wczorajszy bilans pozostawia wiele do życzenia...Nie jest już tak kolorowo jak miało być ; ((( zawalilam, dałam ciała, ale nie umiałam się wywinąć, wiem to brzmi trochę jak wymówka..trochę?. Co ja gadam to jest wymowka...przecież mogłam nie jeść jak tłusta świnia tych eklerów i chipsów.. ; (( mega wściekła dziś jestem na siebie, ale nie czuję się pełna wręcz przeciwnie...próbuje się pocieszać?. Jeszcze kumpel do mnie wyjechał z tekstem, że zawsze miałam świetny tyłek, ale po powrocie jest fantastyczny...bla bla bla..ey facet co Ty do cholery gadasz?. To jest tłusta i wielka dupa!!. Rzygam jak go widzę w lustrze!!!.
Ale okay już kończę bo trochę mnie poniosło. Mam nadzieję, że dziś aktywny dzień i nie zawale bo z przyjaciółką lecimy na miasto ; )). Nie myślałam, że aż tyle tego wyjdzie.

Pozdrawiam wszystkie motylki które dają radę...chociaż wy trzymajcie się CHUDO!!.

piątek, 25 września 2015

Pomieszane z poplątanym

Tytuł nie bez powodu jest jaki jest..w dzisiejszym poście postaram się umieścić jak najwięcej informacji zaczynając od bilansu:
- bułka orkiszowa z twarogiem 0,5%, 160kcal
- 1 kromka pieczywa chrupkiego + odrobina sałatki, 30kcal
- jajko sadzone 120kcal
- płatki kukurydziane z jogurtem naturalnym 142kcal
Razem: 452 kcal
W sumie jestem nawet zadowolona bo chcę przez pierwszy tydzień nie przekraczać 500 kcal, to może nie jest mało, ale podług tego ile jadłam na wyjeździe to malutko. O wodzie i różnych herbatach nie będę pisać bo piję sporo tego ( minimum 1.5l wody, minimum trzy herbaty typu: zielona, pokrzywowa, czystek, zwykła, zależy na którą mam ochotę).

Na pytanie o ćwiczeniach odpowiadam tak, zamierzam ćwiczyć. Zanim pojechałam do pracy sezonowej biegalam 3-4 razy w tygodniu po 10km było to dla mnie duże osiągnięcie tylko niestety wszystko zawaliłam, a nawet powiem że sięgnęłam dna. Dlatego zamierzam wrócić do biegania może nie od razu w takich "proporcjach", ale wrócę, oczywiście basen bo tam też byłam częstym gościem, do tego dorzucę rolki i Mel b może też z Natalią Gacką pocwicze, ale to się zobaczy. Dziś przed snem wszystko rozpisze sobie w zeszycie cały plan treningów. Od 01.10 zaczynam studia, cholernie się stresuje, nie wiem czy się tam odnajde, jeszcze te dojazdy itd szok to mnie trochę przeraża ale początki są zawsze trudne, jestem pewna że już po pierwszym tygodniu wszystko ładnie ze sobą pogodze...muszę.
Dziś bez ćwiczeń bo strasznie się czuję, głowa mi pęka. Przed snem zrobię tylko brzuszki, może przed kąpielą skakanka, ale to się okaże.

Cele:
1: 52 kg do 05.10
2: 48 kg do 19.10 (rocznica ślubu rodziców więc impreza, chcę dobrze wyglądać i słyszeć od rodziny pozytywne komentarze, bo po powrocie słyszałam tylko, że przytyłam ).
3: 45 kg do 30.10
...
Na razie to tyle, zobaczymy co dalej po osiągnięciu tego ; ). Obym wytrwala ... Kurde teraz jestem nastawiona pozytywnie, ale moja motywacja zawsze szybko spadała ; (((

Pewnie trochę zanudzilam i pisałam bez sensu więc już kończę żeby was nie męczyć chudzinki .

P.S. Głodówki raczej odpadają ; ( jeszcze nigdy nie wytrzymałam ; ( jakieś rady?.

Trzymajcie się chuuuudoo ; *